Znowu jestem we Francji. Moje najdłuższe w życiu wakacje upłynęły nadzwyczaj szybko. Nie opowiadałam Wam co robiłam i co zwiedzałam, z bardzo prozaicznej przyczyny. Miałam ograniczony dostęp do internetu i tylko jak mi się udało korzystać z tego osiągnięcia cywilizacji, to dawałam króciutkie znaki życia.
Dzisiaj chcę podzielić się moim spostrzeżeniami i przemyśleniami na tema Mazur. Pływam po Mazurach od ponad 20 lat. Każdy sezon jest inny i każdy ukazuje na nowo twarz mazurskiej atmosfery. Jak było w tym roku?
Z
całą pewnością inaczej niż w poprzednich latach. Jakby mniej żeglarzy
na jeziorach, bo ja pamiętam czasy, gdy płynęło się jednym
halsem i aby wykonać zwrot tuż przy trzcinach cała flota płynąca za tobą
musiała zrobić to samo. A dziś swoboda, każdy pływa jak chce, coraz
większymi jachtami. Mi osobiście bardzo brakuje tamtej atmosfery, bo i
każda mijana załoga machała do ciebie ręką na powitanie, a dzisiaj
....raczej takie tradycyjne żeglarskie gesty, należą do rzadkości.
Mazury
zawsze były "cudem" naszego regionu. Podobają mi się o świcie, gdy
wychodząc z lodki, widzę jak pracowity pająk oplótł swoją siec między
pagajem a relingiem. Kocham ten spokój i urok wschodzącego słońca, gdy
wszystko jeszcze śpi. Odpoczynek na wodzie daje niepowtarzalny komfort.
Tego nie da się ani zastąpić, ani wytłumaczyć. Tu trzeba po prostu pobyć. Obiecuję,że jeszcze
wspomnę o nich, chociaż na chwilkę....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz