To moja trzecia odsłona pracy A. Muchy. Trochę haftuję w zrywach. Czasami mam chęci i wyszywam, zdałoby się niemal, że bez końca, a czasami nie mogę spojrzeć w stronę haftu, by się nie wzdrygnąć z niechęcią, czy może z bezsilności. Zauważyłam te niepokojace zjawisko psychiczne po dniu wzmożonej aktywności przy igle, może to mądry organizm tak odreagowuje... hahaha. A czasmi po prostu robię coś innego. Tak naprawdę, to po cichutku, realizuję bardzo duży projekt życiowy. Trochę się z tym motam i mam tysiąc pytań bez odpowiedzi, ale cel jest jasno wyznaczony, więc tylko potrzebuję ogromu cierpliwości i jeszcze wiecej wtrwałości. Dlatego chwilowo nie jestem w zgodzie z punktualnością,
którą nawiasem mówiącm bardzo cenię u ludzi. A tu ...okrutnie sie spoźniłam i ....wstyd mi. Minęły i urodziny, i imienieny mojej przyjaciółki Małgosi, a prezent nie był gotowy na czas, bo trochę pracochłonny i nie wiedziałam, co by mogło się Jej spodobać. Gosia lubuje się w antykach i przedmiotach z duszą, trochę muszą być papuśne i oczywiście muszą się Jej spodobać, bo inaczej nie ma szans by zostały u niej na dłużej. Po cichu mam nadzieję, że monogram przypadnie Jej do gustu. A powyżej etapy powstawania zaległego prezentu i efekt końcowy.