Praca jeszcze cieplutka, dopiero odstawiona od rąk.
Kolory wyszyte, zostały tylko grafitowe obwolutki, które są dla mnie udręką.
Wiem, wiem, że to dopiero wtedy nabiera głębi i wyrazu.
A potem już tylko wybór ramek, oczywiście dla obydwu "sióstr" jednakowe.
Myślę, że już w Polsce, bo jednak Pan Andrzej - ramiarz , jest niezastąpiony.
Muszę więc poczekać do letnich miesięcy, kiedy pojadę do domu.