Gdy je tylko wypatrzyłam, miały cztery żółciusieńkie główki. Nieporadnie wyglądały za skał w swoim mini świecie. Jesienią sadziłam je jako ostanie cebulki, już poza oficjalnym ogródkiem, na małej powierzchni, gdzie dosypałam garść ziemi. A jako pierwsze ucieszyły moje oczy i serce. Jak bardzo jesteśmy stęsknieni wiosny/ za jej barwami zieleni i zółci,że gdy tylko widzimy jej ślady postawione na jeszcze gołej ziemi, to budzi się w nas radośc i ta wyjątkowa energia.
Następnego dnia było ich coraz więcej dosłownie z minuty na minutę. I gdyby nie jeszcze zimny wiatr, pewnie stałabym tak przy moich krokusikach i patrzyłam bym na te małe żółte kwiatuszki budzące się do życia i wyglądające słońca. Miałam nadzieję, że będą wielokolorowe, takie fioletowe i białe, ale są żółte....jak jeden mąż.
Jesienią dosadzę miedzy moimi "kurczakami" inne kolory.
A to , to moja największa niespodzianka. Naprawdę! Taka niespodziewana. Nawet nie wiem, skąd się wzięły, czy były tu od zawsze, bo przecież nawet jak kopałam w ogródku, to nie zauważyłam tych cebulek, a dzisiaj zakwitł pierwszy, taki jakby miniaturowy, delikatny i jakby się trochę wstydził, bo główkę ma skierowana do dołu, a może jeszcze łodyżka jest za słaba, by utrzymać ten śliczny kwiatuszek?
I ja dziś wypatrzyłam w ogrodzie identyczne "kurczaczki" :)I jeszcze fioletowe też posiadam lecz w bardzo marnej ilości :( Za to maaasę tulipanów zakupiłam na jesień... Swoje listeczki już pokazały...teraz nie mogę się doczekać aż zakwitną... :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się, ze niespodzianka tak Ciebie ucieszyła... Niespodzianki zawsze cieszą...Zwłaszcza takie urocze ;)
Buziaki :*