Mam ogarniający wszem i wobec mnie wewnętrzny smutek.
Ogromnie nie lubię o tym pisać, ale jestem ostatnio poddawana próbom na wytrzymałość moich możliwości psychicznych. Ja, jak pewnie i większość z Was potrzebuję czasu na oswajanie się z życiowymi przypadkami dnia codziennego.
Staramy się na co dzień nie pokazywać, jak ciężko znosimy sytuacje, jakie stawia przed nami życie.
Jak ciężko borykać się z zagrożeniami życia, jak wiele mask trzeba założyć, by uśmiech i swoista "twardość" pozostała w nas, mimo, że tak nie jest.
Często musimy być silni dla innych, po to by móc płakać samotnie w poduszkę.
Pożegnałyśmy niedawno naszą przyjaciółkę,
Dobrego, szczerego człowieka,
który w naszej ocenie nie zasłużył na cierpienie, przez które musiała przejść.
Dziękuję Ci Elu, że mogłam Cie spotkać na swojej drodze,
Dziękuję za śmiech i szczerość,
Dziękuję za każdy gest życzliwości,
i dziękuję, że dane mi było to słowo powiedzieć.
Pozostawiam we wspomnieniach fioletowy, zamglony wrzos...przewiązany fioletową wstążką.
Współczuję. Ciężko jest patrzeć na cierpienie bliskich osób i czuć tą niemoc, że nic nie można zrobić.
OdpowiedzUsuńZawsze w takich sytuacjach staram się szukać jakiś pozytywów. W Twoim przypadku szczęściem jest, że poznałaś Elę i że krótko bo krótko ale była z Wami.
pozdrawiam ciepło, trzymaj się.
Bardzo dziękuje za te słowa...
OdpowiedzUsuńNikt z nas nie jest na to przygotowany a kiedy przychodzi śmierć ... zawsze nas zaskakuje bardzo Ci współczuję..
OdpowiedzUsuń