Postanowiłam "powykańczać" zaczęte projekty szycia.Czasami leżą tak długo, jakby czekały na coś... i to "coś" właśnie nadeszło. Twórczość miła i jak najbardziej praktyczna, bo w dużej mierze z recyklingu. Pomarańczowo- szara torba, to materiały ze spódnic i spodni, kupione gdzieś w second handach, w zupełnie innym zamiarem, niż zastosowałam. Kiedyś zbierałam odcienie pomarańczu, bo myślałam, a właściwie nadal myślę, aby uszyć duży obrazek - aplikację, na sztywnym szarym płótnie , a mają to być moje ukochane dynie, stąd i te pomarańczowe odcienie. Może myśl i wykonanie dojrzeją do realizacji...do jesieni. Efekt końcowy torby, chyba zaskoczył mnie - pozytywnie. Używam jej wcale nie sporadycznie i często jestem zatrzymywana z pytaniem, czy to rękodzieło. Ogromnie to miłe, takie delikatne połechtanie w kreatywną próżność...zawsze lubiłam duże skórzane torby i mam ich kilka w swojej kolekcji. Dopiero prezent, otrzymany od Marty z http://meis-ideis.blogspot.com/ w postaci lnianej torby, na która chucham i dmucham - a mam ich dwie, zmotywował mnie, aby spróbować uszyć swoja wersję. Cóż wszystko się zmienia, przyzwyczajenia również. Może właśnie nadszedł czas na takie torby? Jakby się komuś spodobała, proszę pisać - uszyję z przyjemnością.
Fioletowe maleństwo będzie prezentem, więc nic więcej nie mogę napisać...
A to moja ulubienica. Czy macie w swoich zasobach rzeczy, które po prostu lubicie, jakąś spódnicę, sweter, czy też torbę. Jest to wyjątkowa zażyłość między człowiekiem, a przedmiotem. Moja torebka to właśnie taki związek pokrewieństwa. Powstała ze spódnicy. Doszyłam tylko rączki, które usztywniłam taśmą, obciągnęłam guziki materiałem, bo wcześniej były metalowe, uszyłam wewnętrzną kieszonkę na drobiazgi i przymocowałam tzw." torebkowa biżuterię", w zupełnie innym kolorze niż torba, ale myślę, że pasuje. Torba służy mi w drodze na lekcje francuskiego, bo i z taką myślą była szyta, by pomieścić słowniki, zeszyty i książki.
Serdecznie Was pozdrawiam.