niedziela, 27 stycznia 2013

Maleńki gość, a może już domownik?


   
 Przyleciał zaledwie kilka dni temu. 
Wczepił się chudymi łapkami w kamienną ścianę domu, jak wytrawny alpinista.
 Obejrzał się, spojrzał czarnymi oczkami i od razu skradł mi serce.
 Teraz przylatuje codziennie. Pewnie mogłabym zamknąć go w dłoni. 
Długo szukałam w książkach, kto taki mnie odwiedził. 
I oto przedstawiam Wam mojego prawie prywatnego... kowalika.

3 komentarze:

  1. Ale udało Ci się uchwycić , piekne zdjęcia , pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny ten kowalik, do nas przyleciał jakiś taki żółto-szary, ale nie mogę znaleźć co to gatunek. Przyjemnie tak podglądać z bliska:)) Ja czekam na mojego dzięcioła, może się uda:)
    buziaki,
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam podglądać świergotki, to takie uspakajające.....
    Usciski

    OdpowiedzUsuń