wtorek, 18 września 2012

Mazury - moje wakacje cz.I


 Znowu jestem we Francji. Moje najdłuższe w życiu wakacje upłynęły nadzwyczaj szybko. Nie opowiadałam Wam co robiłam i co zwiedzałam, z bardzo prozaicznej przyczyny. Miałam ograniczony dostęp do internetu i tylko jak mi się udało korzystać z tego osiągnięcia cywilizacji, to dawałam króciutkie znaki życia.
Dzisiaj chcę podzielić się moim spostrzeżeniami i przemyśleniami na tema Mazur. Pływam po Mazurach od ponad 20 lat. Każdy sezon jest inny i każdy ukazuje na nowo twarz mazurskiej atmosfery. Jak było w tym roku?
Z całą pewnością inaczej niż w poprzednich latach. Jakby mniej żeglarzy na jeziorach, bo ja pamiętam czasy, gdy płynęło się jednym halsem i aby wykonać zwrot tuż przy trzcinach cała flota płynąca za tobą musiała zrobić to samo. A dziś swoboda, każdy pływa jak chce, coraz większymi jachtami. Mi osobiście bardzo brakuje tamtej atmosfery, bo i każda mijana załoga machała do ciebie ręką na powitanie, a dzisiaj ....raczej takie tradycyjne żeglarskie gesty, należą do rzadkości. 
Mazury zawsze były "cudem" naszego regionu. Podobają mi się o świcie, gdy wychodząc z lodki, widzę jak pracowity pająk oplótł swoją siec między pagajem a relingiem. Kocham ten spokój i urok wschodzącego słońca, gdy wszystko jeszcze śpi. Odpoczynek na wodzie daje niepowtarzalny komfort. Tego nie da się ani zastąpić, ani wytłumaczyć. Tu trzeba po prostu pobyć. Obiecuję,że jeszcze wspomnę o nich, chociaż na chwilkę....





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz