To nie do końca jest tak, że gdy milczę na blogu, to nic się nie dzieje, właściwie, to jest kilka powodów dla których nie pokazuję moich prac.
Wyszywam sporadycznie, są to zazwyczaj prezenty - i tu nie mogę ich pokazać przed czasem, z oczywistych powodów... Poza tym mam poważny problem z oczami, tzn. malutkie krzyżyki wyszywam z ogromnym trudem, po prostu ich nie widzę, a z koli te lubię najbardziej. Drażni mnie to niemiłosiernie, ponieważ 4 lata temu przeszłam operację korekcji wzroku i miało być dobrze...a nie jest. Staram się wiec oszczędzać oczy jak tylko to możliwe. Cierpią na tym czekające w moim kuferku kanwy i muliny kolorowe - moje kochane. Zaglądam do nich i tęsknię. Oczywiście nie poddam się tak łatwo. Ale na razie muszę lekko spauzować, a żeby nie być gołosłowną, oto kilka prac...
W czasie rekonwalescencji zdrowotno-psychicznej chciałabym pokazać Wam kawałeczek mojej Francji, piszę mojej, ponieważ decyzja o przeprowadzce na stałe zapadła z chwilą kupienia domku, ale o tym następnym razem.
Dwie górne literki były wykonane na zamówienie i mam nadzieję, że spodobały się osobom obdarowanym. Ostatnia, to prezent dla maleńkiej dziewczynki, która pojawiła się w naszej rodzinie, dla Olgi.